niedziela, 12 stycznia 2014

Jacob&Bella 1

Obściskiwanie przerwało nam czyjeś chrząknięcie. Okazało się że to Victoria. Znalazła nas! Ale nie była sama. Razem z nią był Riley. Nowonarodzony którego stworzyła Victoria. Wydała rozkaz Riley’owi aby zajął się Edwardem, po to aby mogła pomścić James’a zabijając mnie. Edward walczył z Riley’m a ja powoli odsuwałam się do tyłu. Nagle Victoria przyśpieszyła i zaczęła mnie gonić. Zaczęłam uciekać najszybciej jak potrafię. Nie dobiegłam zbyt daleko, ponieważ naprzeciwko mnie stało pełno skał i nie miałam dokąd uciec. To był koniec! Wiedziałam to! Oparłam się o ścianę skały i czekałam może na jakiś cud który mógłby mnie uratować.. Victoria zbliżała się do mnie powolnym krokiem. Tak jak mówił mi Lorent chciała mnie zabić wolną i bolesną śmiercią. Była coraz bliżej. Zdążyłam tylko powiedzieć  ciche ‘’pomocy’’ kiedy to z lasu wybiegł Jacob i jednym ruchem odgryzł Victorii głowę. Jej ciało upadło a ja stałam jak wryta.  Jake przemienił się z wilka w człowieka, podpalił zwłoki Victorii i podszedł do mnie.
-Ruda nigdy ci już nic nie zrobi.- powiedział to przytulając mnie. Nie mogłam w to uwierzyć! To był jakiś cud! Byłam przekonana że już po mnie, a tu nagle Jacob uratował mnie.
-Dziękuję.-odparłam tuląc się do niego.-Gdyby nie ty to … Wolałabym o tym nie myśleć…
-Gdzie ten twój bohater, Edward? –powiedział spoglądając mi w oczy. Jezu jakie one są piękne! Normalnie można w nich odpłynąć.. O czym ja myślę ?!- Miał cię pilnować. –dodał po chwili.
-Pilnował..- odsunęłam się od niego-Po prostu Victoria przyszła tu z Riley’m i on się rzucił na Edwarda a..
-A Ruda rzuciła się na ciebie?- przeszkodził mi – A co jeśli nie zdążyłbym na czas? Byłoby już po tobie.  Nigdy bym sobie tego nie wybaczył jakby coś ci się stało .. – złapał mnie za rękę. Zaczął zbliżać swoje usta do moich. Milimetry dzieliły nasze wargi. Czułam  gorący oddech na mojej twarzy. Już prawie mnie pocałował kiedy to zauważyłam że przed nami stoi Edward  i cofnęłam się od Jake’a. On chyba zrozumiał o co chodzi bo odwrócił się w jego stronę.
-Nie martw się- burknął w jego stronę Jacob- do niczego nie doszło.
Edward podszedł do mnie i pocałował w usta. Jake widząc to wściekł się i zmienił się w wilka po czym pobiegł do lasu. Szkoda mi się go zrobiło. Niemalże czułam jego złość, że to Edward jest dla mnie na pierwszym miejscu. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Edward.
-Bella? Słyszałaś co do ciebie powiedziałem?- zaczął mi machać ręką przed oczami
-Tak, tak …Nie przepraszam zamyśliłam się..
-O czym tak rozmyślasz?- złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę samochodu.
-O Victorii!- skłamałam. Cały czas myślałam o Jake’u. On przez to cierpi, ja przecież nie chce jego bólu ale kocham Edwarda.. Nie wiem co robić..
-Nie przejmuj się nią.- przytulił mnie- Już nie będziesz musiała przed nią uciekać.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Przez całą drogę rozmyślałam o tym co się tam zdarzyło. Że prawie pocałowałam Jacoba i prawie zdradziłam Edwarda. Kiedy Edward parkował przy moim domu, złapał mnie za dłoń.
-Powiedz o czym tak naprawdę myślałaś.
-Edward proszę nie rób tego.. Przecież wiesz że to ciebie kocham najbardziej na świecie-spojrzałam mu w oczy-pocałuj mnie- dodałam lekko się uśmiechając.
Zbliżył swoje usta do moich i pocałował mnie. Całował tak ja nigdy. Oparłam się o samochód i oddałam się mu. W pewnym momencie przerwał, pocałował moją dłoń i mnie przytulił.
-Jutro nie będzie mnie cały dzień- powiedział i delikatnie pocałował mnie w usta- Mam nadzieje że nie będziesz się nudzić.
-Postaram się..- odwzajemiłam pocałunek i weszłam do domu. Przez kuchenne okno widziałam jak Edward odjeżdża.
Była godzina 16:25. W telewizji leciał jakiś serial, dlatego zrobiłam sobie popcorn i usiadłam na kanapie. Po chwili zasnęłam. Po jakimś czasie Charlie mnie obudził.
-Bello, nie lepiej będzie ci się spało w łóżku??- odparł pijąc kawę.
Spojrzałam na zegarek, była 21. Nic nie mówiąc wstałam i po schodach ruszyłam do mojego pokoju. Wzięłam piżamę i kosmetyczkę i poszłam się umyć. Po około 15 minutach byłam już gotowa do snu. Podeszłam do okna i przez chwilę patrzyłam na gwiazdy, na las. Odeszłam od okna i położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy i już po 2 minutach spałam.
Obudziłam się rano ok. godziny 9. Była niedziela, Charlie’go nie było. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Myślałam o tym co dzisiaj będę robić..Sama… Charlie’go pewnie nie będzie cały dzień. Postanowiłam pójść do Jacoba. Chciałam mu podziękować za to że pomógł mi się ogrzać wczoraj w nocy i uratował przed Victorią. Po zjedzeniu ubrałam się i wsiadłam do samochodu, po czym ruszyłam do La Push. Po 10 minutach byłam już przy domie Blacków. Drzwi jak zawsze były otwarte. Weszłam do salonu, nie było Billy’ego. Może był z Charlie’m na rybach? Zresztą nieważne.. Weszłam po cichu do jego pokoju. Jeszcze spał. Przytulał się do poduszki. Jak słodko wyglądał. Postanowiłam go nie budzić i w zamian za uratowanie mi życia postanowiłam zrobić mu śniadanie. Poszłam do kuchni, i myślałam co mogę ugotować. Jako wilk je dużo co nie? Może jajka z baconem, albo naleśniki?? Taak naleśniki! Z syropem klonowym. Uwielbiam je! Zabrałam się za smażenie, równocześnie rozkładając naczynia bo szczerze mówiąc też zrobiłam się głodna! Kiedy skończyłam do kuchni wszedł Jake.
-Mhm, co tak pachnie!- powiedział fascynując się zapachem naleśników(xD)-Bells, co ty tu robisz tak wcześnie?- dodał kiedy mnie zobaczył.
-A co? Chcesz żebym poszła?- zaśmiałam się kładąc na stole talerz z naleśnikami do Jake’a.
-Nie, nie! W sumie to się czuję nawet jak w swoim śnie- uśmiechnął się i usiadł do stołu po czym zaczął zjadać naleśniki.
-Śniło ci się że robiłam ci naleśniki?
-Dokładnie tak.. Brakuje jeszcze gromadki biegających dzieci i byłoby identycznie- odparł jedząc kolejne.
-Nie chce wiedzieć co się śni po nocach- zaśmiałam się i zaczęłam jeść swoją porcję.
-A szkoda- powiedział jedząc ostatni kawałek-moje sny są bardzo ciekawe. – uśmiechnął się.
-Zaraz,zaraz- dodał po chwili- A ty nie z Edziem?
-Edward dziś wyjechał i nie będzie go cały dzień. Przyszłam tu po to żeby ci podziękować …
-Zaa??
-Za to że mnie uratowałeś i .. za to że dzięki tobie nie zamarzłam w tym namiocie.-odparłam i wzięłam talerze, po czym podeszłam do zlewu i zaczęłam je myć.
-Przyznaj- wstał i podszedł do mnie – czujesz coś do mnie..
-Jake ja…
-Boisz się do tego przyznać. – ciągnął dalej.
-Ja kocham Edwarda..
-Dobra, wmawiaj tak sobie.- odwrócił wzrok- Wcześniej czy później i tak zmienisz zdanie..
-Przestań mi mylić w głowie! Wkurzasz mnie tym! – krzyknęłam na niego i ze złości zaczęłam wymachiwać rękami( szalona Bella xD). Jake złapał mnie za ręce. I przysunął się do mnie. Milimetry dzieliły nasz twarze.
-Jak chcesz to nie musimy o tym gadać- powiedział to wyjątkowo spokojnie. Poczułam na skórze jgo gorący oddech. Odsunął się ode mnie i podszedł do drzwi. – Chodź, idziemy.
-Gdzie?
-Na spacer, chyba nie zamierzasz spędzić tutaj cały dzień.?
Nie odpowiedziałam tylko przytaknęłam i ruszyłam z nim w kierunku lasu. Ma racje. Spacer dobrze mi zrobi. Dotlenie się i zrelaksuje. Uwielbiam spacerować w lesie La Push. Tak tu pięknie.
-O czym tak myślisz? – zapytał po 5-minutowej ciszy.
-O wszystkim i o niczym!- zaśmiałam się. – To gdzie idziemy?
-Może na plaże?- złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku plaży. Była blisko więc dojście nie zajęło nam długo. Usiedliśmy na skałach przy oceanie. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w szum fal odbijających się o skały i brzego. Kiedy je otworzyłam zauważyłam że uśmiechniętego Jake’a. Przysunął się do mnie i odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów. Nasze twarze znów były niebezpiecznie blisko.
-Przepraszam Bello.. -  powiedział i przysunął swoje wargi do moich. Nasze usta już prawie się złączyły, kiedy to w oddali zauważyłam zbliżających się do nas chłopaków. Szli w naszą stronę Sam, Paul i Jared. Widząc ich przeraziłam się i przechyliłam do tyłu co skończyło się wpadnięciem do wody. Przez przypadek pociągnęłam ze sobą Jacoba więc obaj byliśmy mokrzy.
-Co się stało?- spytał kiedy wyszliśmy z wody.
-Odwróć się… - odparłam.
-Muszę iść Bello.- powiedział kiedy zobaczył Sama-W krótce się zobaczymy. – dodał po czym zmienił się w wilka i pobiegł do reszty watahy.
Ja cała mokra poszłam pod dom Blacków bo tam zostawiłam samochód i ruszyłam do domu. Kiedy wróciłam, byłam już całkiem sucha. Weszłam do mojego pokoju i zastałam w nim Edwarda.
-Edward!- powiedziałam i podbiegłam do niego. Pocałowałam go i przytuliłam się do niego.-Jak dobrze że jesteś.
-Śmierdzisz mokrym psem.. – powiedział spoglądając mi w oczy.- Byłaś u niego?
-Edward, nie chce cie okłamywać.. Tak byłam u niego. Jest moim przyjacielem.. – zauważyłam na jego twarzy smutek- poszłam mu tylko podziękować za to że mnie uratował.
-Tak, on cie uratował… Ja nie potrafię tego zrobić..- odsunął się i podszedł do okna.
-O.. O czym ty mówisz?
-Obiecałem sobie że będę cię chronić, że nie spuszczę cię z oka..
-Mam 18 lat, nie potrzbuję opiekuna. Zresztą było minęło, najważniejsze jest chyba że żyję prawda?- podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu.
-Prawda..- odparł i pocałował mnie delikatnie w nos.

//Minia;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz